niedziela, 6 stycznia 2013

Praca, zawód, etat

Czas na ostatnią zasadę osiągnięcia spełnienia, stabilizacji i szczęścia wg pana mnicha ;) Tuż po dbaniu o siebie, tworzeniu relacji z innymi, inwestowaniu w wyższe wartości i przekonania musimy pomyśleć o... pracy! :)

Tak tak :)
Któraś z Was pewnie powie: E tam, praca nie uszczęśliwia, praca to tylko konieczność, przykry obowiązek, koło młyńskie u szyi...
Niestety, bardzo często to prawda. Dla wielu osób codzienne wyjście do pracy to walka z samym sobą, poranne wstawanie to koszmar, widok szefa i współpracowników przyprawia o mdłości... Współczuję. Tym bardziej, że wielokrotnie nie mamy wyboru i pracujemy tylko z przymusu, by zdobyć środki na utrzymanie, by przetrwać, by jakoś żyć.
Właśnie, "jakoś". To tragedia, kiedy człowiek pracuje w zawodzie, którego sobie nie wybrał, kiedy codziennie zmusza się do wykonywania czynności, których nie znosi. I czasem faktycznie nie ma wyjścia z tej sytuacji, zwłaszcza w małych miejscowościach i w dzisiejszych trudnych czasach, kiedy rynek jest rynkiem pracodawcy, a pracownik znaczy wciąż niewiele...


Sytuacją idealną jest praca w zawodzie, który sobie wybrałyśmy, który kochamy, który jest naszą pasją. I znam wiele osób, które potrafiły tak pokierować swoim życiem, że dziś są w tej komfortowej sytuacji i robią to, co naprawdę lubią :) Te dziewczyny z radością wstają rano, do pracy mkną jak na skrzydłach i trudno je potem z niej wyciągnąć ;) Potrafią po pracy godzinami opowiadać z przejęciem o minionym dniu i widać, że są jak ryba w wodzie, że odnalazły swoje miejsce na ziemi :)
Mam też koleżanki, które skończyły studia, zdobyły wykształcenie na jakimś prestiżowym kierunku, na znanej uczelni, nawet popracowały w zawodzie i... I uznały, że to nie to. Poszły za głosem serca i otworzyły zakład fryzjerski, szyją w domu powłoczki na poduszki lub projektują dziecięce pokoiki. I też są szczęśliwe, choć ich rodziny niejednokrotnie pukają się w czoło ;)
Są też takie, które może nie pracują w zawodzie, który jest szczytem ich marzeń, ale znajdują w nim jasne strony i dzięki temu znajdują radość w wykonywanych czynnościach. Mam znajomą, która nie znalazła zatrudnienia w swoim fachu i musiała zadowolić się pracą w butiku z odzieżą. Jednak lubi to zajęcie, bo... lubi ludzi :) Cieszy ją kontakt z innymi dziewczynami, potrafi im doradzić, jest empatyczna, a klientki chętnie wracają, co przekłada się na jej premię ;) I nie narzeka :)

Reasumując:
Jeśli dbasz o samą siebie, to czujesz, że jesteś ważna, masz siłę by walczyć o siebie, swoje życie, swoje szczęście. Masz energię i chęci do tworzenia więzi, a one dają Ci dodatkowy napęd i wsparcie do działania. Dodatkowo wiara wzbogaca Cię wewnętrznie, daje spokój i pewność, że nie jesteś sama. Mając takie zaplecze możesz śmiało podbijać świat, realizować siebie, iść naprzód z podniesioną głową!

Zadbaj o swoje szczęście, zdobądź pracę której pragniesz, zmień zawód, jeśli to co robisz Cię przytłacza, nudzi lub niszczy. A jeśli nie masz takiej możliwości, poszukaj w wykonywanych obowiązkach powodów do radości i miejsc do samorealizacji. Na pewno takie są!
A jeśli i tego nie potrafisz... Trzeba zapewnić sobie coś poza pracą, co sprawi, że poczujesz jak jesteś wyjątkowa... Ale o tym w kolejnym poście ;)

I co sądzicie o poglądach mnichów z trzeciego wieku naszej ery? Czyż nie mieli racji i nie stworzyli ponadczasowej recepty na szczęście, która brzmi: 1. Ja, 2. Relacje, 3. Wiara, 4. Praca?
Moim zdaniem nie pomylili się. A na ile się to sprawdza, niech każda z Was przetestuje na sobie. Myślę, że się nie zawiedziecie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz