czwartek, 9 października 2014

Przepis na szczęście. Albo sposób na jesienną chandrę ;)

Przepis na szczęście jest prosty. Tak jak samo szczęście. Bo szczęście mieszka w prostocie.

Za oknem jeszcze tak pięknie: złoto-czerwone dywany liści, kolczaste kasztany i pełne kosze owoców w sadach...
Korzystamy z ostatnich słonecznych, ciepłych dni. Spacerujemy, jeździmy na rowerach, wybieramy się na ostatnie już w tym sezonie wycieczki górskie...  Ale gdzieś na dnie czujemy, przeczuwamy, wiemy (!), że tuż tuż czai się przedzimie. Ciemny czas deszczu, wiatru i ...smutku.
Jak się przed tym obronić?

Kobiety są bardziej emocjonalne od mężczyzn. To my ulegamy porywom, to my płaczemy „bez powodu”, to my widzimy we wszystkim drugie dno i szereg płaszczyzn, niezauważalnych dla mężczyzn. I to nas dopada w zimne jesienne wieczory nostalgia. Tęsknota za...
No właśnie: Za czym?


Znacie na pewno ten stan:
Listopad, godzina.18. Zza okna dobiega wycie wiatru i uderzenia deszczu o szyby. Ciemno, nijak.
A jeszcze tak niedawno było lato, słońce, wakacje, urlop, swoboda. Dziś nic już z niej nie zostało.
Jesienią bardziej odczuwamy smutek, jaśniej widzimy nasze niedostatki, samotność już nie uwiera, a dławi, pustka zagląda w oczy, zatruwa sny...
I nic nie pomoże, jeśli przeczytamy, że to wszystko wina braku promieni słonecznych itp.. I tak czujemy się podle. Jak co roku.
Możemy oczywiście pójść do solarium, bo to pomaga (wiem, sprawdzałam).
Możemy kupić sobie specjalną lampę, która działa jak słoneczko i „nakarmi” nasze spragnione ciepła ciała.
Możemy również zacząć regularnie ćwiczyć – sport podnosi poziom serotoniny, co znacząco poprawia nastrój (polecam, a jakże!), ale...

Ale jest coś prostszego, choć trudniejszego zarazem:
Podstawą poczucia zadowolenia jest...zmiana myślenia! :)
A jeszcze prościej: Trzeba nauczyć się cieszyć z małych rzeczy! 
Jakich?

A na przykład z tego, że świeci słońce, z kasztanów które leżą u naszych stóp i mrugają brązowymi oczami, z rudej kity wiewiórki w parku, z uśmiechu sąsiadki, z filiżanki gorącej czekolady, dobrego filmu obejrzanego z przyjaciółką, ze spaceru z mamą, z miłej kolacji we dwoje, z kuchni pachnącej smażonymi powidłami i całej masy innych, drobnych, prostych spraw!

Bo szczęście to nie wybuch oślepiającej bomby, tylko powolnie sącząca się klepsydra piasku. Ziarnko za ziarnkiem, małe miłe rzeczy, zdarzenia, przyjemności, gesty...
Bez nich świat byłby pusty. I to one tworzą naszą rzeczywistość i budują nasze samopoczucie.

Warto zacząć je dostrzegać i cieszyć się nimi. Zwłaszcza w nadciągające długie, jesienne wieczory.
Tak po prostu :)

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz