piątek, 6 czerwca 2014

Stres. Pętla, którą sama zaciskasz...

Znajome słowo: stres. 
Pewnie nie każda z Was podałaby jego definicję. Ale chyba każda wie, co on oznacza?
Stres w pracy, z powodu braku pracy, stres związany z nieudanym związkiem, albo jego brakiem, stres z powodu nieposiadania rodziny czy dziecka i z powodu kłopotów rodzinnych lub z dzieckiem...
Itp., itd.
Ale gdyby tak jednym zdaniem powiedzieć jakie jest źródło stresu, to brzmiałoby ono tak:
Stres bierze się z tego, że wiedząc jak masz postąpić – postępujesz odwrotnie!
Nie wydaje Ci się? A jednak! Zobacz sama:
 
1. Stres w pracy:
Szef się czepia, obowiązków przybywa, koleżanki są wredne, rywalizacja Cię wykańcza, liczba godzin pracy przerasta. Jesteś coraz bardziej zmęczona, sfrustrowana, pełna obaw, w końcu załamana. Czując się fatalnie coraz gorzej wypełniasz swoje obowiązki, więc szef się znów czepia, koleżanki drwią, nadgodziny rosną... Koło się zatacza.
Wiesz, że powinnaś powiedzieć koleżankom, że nie zamierzasz dłużej znosić ich zachowań, szefowi że masz dość takiego traktowania i zwyczajnie wyjść wreszcie do domu o 16, a nie znów po 20... ale...
Ale jednak tego nie robisz choć uważasz, że byłoby dla Ciebie dobre. Robisz to co Twoim zdaniem powinnaś zrobić, należy zrobić, wypada zrobić, bo tak wszyscy robią, bo tak Cię wychowano...
I stąd stres. Robisz nie to, co byś chciała zrobić.
A gdyby jednak się odezwać? Kulturalnie lecz stanowczo. Wszystko ma przecież jakieś granice. A zdrowie jest ważniejsze niż najlepsza płaca. Wiem, praca jest ważna. Ale czy Ty nie jesteś ważniejsza? Czasem jedno zdanie potrafi wywrócić świat do góry nogami. I bywa, że to stanięcie na głowie bardzo dobrze mu zrobi ;)

2. Nieudany związek/dzieci/rodzina (stres w domu):

Mąż Cię wkurza. Jest niesłowny, nie pomaga w domu, nie możesz na niego liczyć. A może Cię zdradza lub okłamuje? A Ty milczysz, dla "dobra rodziny", żeby nie odszedł, żeby dzieci miały tatę...
Dzieci są dla Ciebie niemiłe, nie uczestniczą w domowych obowiązkach, nie mają do Ciebie szacunku? Znosisz to, bo "to tylko dzieci"?
Jesteś zła, załamana, nieszczęśliwa. Zestresowana. I nadal milczysz, bo uważasz, że masz za dużo do stracenie, by powiedzieć to, co od dawna ciśnie Ci się na usta...
Prawda boli. Ale i wyzwala. A bywa, że uzdrawia.
Gdybyś wygarnęła mężowi co Ci leży na sercu, na pewno by Ci ulżyło. Jemu niekoniecznie by się spodobało, ale... Zawsze można to podać w lżejszej formie niż krzyk. Może pomoże? Warto spróbować, bo cisza zabija najlepszy związek. A rozmowa może wiele odmienić.
Podobnie z dziećmi. Może się okazać, że to faktycznie "tylko dzieci", którym nikt nie powiedział, co jest dobre, a co nie. A może zwyczajnie próbują tylko gdzie leżą granice czekając, aż Ty je wyznaczysz?

3. Rodzina się czepia, bo jesteś samotna, znajomi kpią (stres społeczny):
Przy każdym rodzinnym spotkaniu zaczyna się ta sama śpiewka: Stara panna, co z Tobą nie tak, faceta sobie nie umiesz znaleźć, nikt Cię nie chce, a dziecko kiedy wreszcie urodzisz, po 40?, itd...
Spuszczasz głowę, znosisz w milczeniu przytyki i docinki ojca, płaczesz w poduszkę i idziesz na kolejną ustawioną przez ciotkę randkę jak na ścięcie...
Powiedz wreszcie: Stop! To Twoje życie, Twoje wybory. Chcesz byś singielką - masz prawo! Nie chcesz się jeszcze z nikim wiązać, albo nie chcesz mieć dzieci - Twoja prawo! Chcesz być z Zenkiem a nie Jankiem ("a Janek taki fajny, tata go tak lubi...") - Twoje prawo!
TWOJE, nie rodziny, nie znajomych, nie księdza proboszcza i nie sąsiadki z naprzeciwka! Twoje.

Ze szczęściem jest tak, że nie jest ono stanem, ale codziennym wyborem.
Wydaje się nam, że wystarczy być jak inni, wybierać i żyć jak inni, by być szczęśliwi jak oni.
Raz, że nie masz żadnych podstaw do tego, by być pewnym, że inni są szczęśliwi.
Dwa, że każdego uszczęśliwia co innego.

Wiem, że najłatwiej jest płynąć z nurtem i nie odstawać. Być podobnym i czuć się akceptowanym przez otoczenie. Rozumiem.
Ale.. Ale narasta w nas stres, bo nie tego chcemy. Tylko się boimy sięgnąć po szczęście. Bo to nasze szczęście jest jakieś inne niż szczęście mamy, Kasi czy pani sprzedawczyni z warzywniaka.

Ale jednak to nasze szczęście. Wybieraj więc nie to, czego oczekują od Ciebie inni. Bo będziesz żyć w ciągłym stresie, rozdarta pomiędzy sobą a światem.
Wybieraj swoje drogi, choćby były skrajnie odmienne czy nieakceptowane, ale własne. Tylko wtedy będziesz czuła zgodę z samą sobą. I zadowolenie ze swoich wyborów i swojego życia.

A inni? Wielu Cię odrzuci. Ale spotkasz tych, którzy jak Ty, nie przestraszyli się drogi pod górę. Zobaczysz, że są naprawdę szczęśliwi.
I Ty możesz być jedną z nich :)

Pozwól, że zakończę cytatem:
"Twoje życie jest wynikiem twoich wyborów. Jeśli nie lubisz swojego życia, może nadszedł czas, aby dokonywać innych wyborów?."
I co Ty na to?

Pozdrawiam, Ala

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz